O polskiej wystawie fotograficznej w Australii
„Kapliczki są to rozsiane w krajobrazie polskim modlitwy ludu
polskiego, rzezane w drzewie lub kute w kamieniu, materializacja
uniesienia serc pobożnych”. Tak o polskich kapliczkach pisał badacz
polskiej sztuki ludowej, Tadeusz Seweryn.
Wacław Turek
A Wacław Turek z Krosna uwiecznił je na fotografiach. Utrwalił
w ten sposób ślady kultu, ocalił osobliwe dzieła sztuki, pokazując
niepowtarzalnego ducha tych miejsc przesyconych modlitwą.
Takich kapliczek i krzyży przydrożnych, jak w Polsce, nie ma nigdzie
na świecie. Znajdujemy je na rozstajach dróg, na krańcach zabudowy wsi i
miasteczek, przy kościołach...
Tych kapliczek i przydrożnych krzyży najwięcej jest w
południowo-wschodniej Polsce: na Podkarpaciu, w Krakowskiem,
Rzeszowskiem, Tarnowskiem.
Wystawa fotogramów Wacława Turka „Podkarpackie kapliczki” trafiła do
nas z Krosna na Podkarpaciu.
Zorganizowała ją w kościele na Ottoway – pod patronatem Polskiego
Towarzystwa Kulturalnego – Halina Czekajło, serdeczna
przyjaciółka Wacława Turka z Krosna. Wcześniej tę wystawę wcześniej
podziwiali nasi rodacy w Perth. Z Adelajdy pojedzie ona do Melbourne i
Sydney.
Po raz pierwszy wystawę „Podkarpackie kapliczki” zaprezentował autor
dwa lata temu w Galerii Domu Polonii przy Rzeszowskim Oddziale
Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”. Następnie obejrzano ją w Iwoniczu
Zdroju, Krośnie, w Słowacji, w Bardejovskich Kupelach, Preszovie i
Koszycach podczas Dni Kultury Polskiej, w Zalaegerszeg na Węgrzech w
ramach wymiany kulturalnej pomiędzy miastami partnerskimi, w Muzeum
Etnograficznym we Lwowie oraz w styczniu tego roku Tampere w Finlandii.
Następnie wystawę podziwiali mieszkańcy Helsinek. Organizatorem
helsińskiej ekspozycji była Ambasada RP w Finlandii przy współpracy
Urzędu Miasta Krosna. W sierpniu wystawa trafiła do Domu Kultury
Polskiej w Wilnie. Organizowała ją Wspólnota Polska.
W Adelaide wystawa cieszyła się dużym zainteresowaniem
Ksiądz Marek Ptak, proboszcz parafii św. Maksymiliana Kolbe na
Ottoway, który udzielił wystawie gościny, powiedział: — Ta wystawa wraca
do naszych korzeni. Ludzie starsi, którzy przyjechali z tych regionów do
Australii, wspominają je, cieszą się, że mogą je ponownie zobaczyć.
Przecież one niewiele się zmieniły. Stoją tak od setek lat. To duchowa
uczta dla tych ludzi, wspominających swoje strony. Oglądamy kapliczki
murowane, rzeźbione w drzewie, metalu, wykonane ze zboża...
Fotografowane w różnych porach roku. Wielu oglądało je kilkakrotnie z
wielką przyjemnością. Zamawiam więc kolejną taką wystawę. Tym razem z
Krakowskiego, z moich rodzinnych stron. W południowo-wschodniej Polsce
jest tych kapliczek najwięcej...
„To są piękne rzeczy” – wzdychały panie oglądające tę wystawę –
Zofia Kurzyniec, Helena Dubrawska, Krystyna Kołodziej, Ania
Reischmidt.
Doskonale pamiętają takie kapliczki ze swojego dzieciństwa.
Przyznają, że są one bardzo bliskie ich sercu. Pani Dubrawska wspomniała
kapliczkę zarówno w swojej wsi w okolicach Włocławka oraz na posesji
swoich rodziców, którą Niemcy już na początku wojny zniszczyli.
* * *
Halina Czekajło, organizatorka wystawy w Adelaide, sedeczna przyjaciółka Wacława Turka
W materiałach nadesłanych przez pana Wacława Turka czytamy między
innymi o „Podkarpackich wotach, czyli fotografiach żarliwości”:
— Płaszcz świętego Marcina przechowywany był jako relikwia w osobnej
celi zwanej kapłą, pomieszczenie to zwano później capellą.
Chór prowadził więc kapelmistrz. Stąd pochodzi także słowo dziś
używane kapelan, kapłan.
Średniowieczna kapła była stosowana jako przybudówka do kościołów,
ale rychło znalazła miejsce jako budowla osobna także w innych
miejscach. Tak powstawały kaplice i kapliczki w polach i przy drogach,
tak też, poniekąd w roli kaplic, stawiano krzyże, choć oczywiście
krucyfiksy znane były jako przedmiot kultu o wiele wcześniej.
Lecz zbliżamy się do naszych czasów, zwłaszcza do epoki naszych
dziadów i pradziadów. Każdy wędrowiec pochylał odkrytą głowę przed tak
zwaną figurą, czyli przydrożną kapliczką lub krzyżem. Literatura i
ikonografia dziewiętnastego wieku nie mogła obejść się bez tej – dziś
nazywanej często – małej architektury sakralnej. Sieroty opuszczające
swoje miejsce, błąkające się w poszukiwaniu służby, modliły się przed
figurą o łaskę i szczęście, jakie może je spotkać przyjmując jałmużnę,
czy – to marzenie wówczas – otrzymać stały kąt za posługę od świtu do
zmroku.
Jan Tulik, autor tego opracowania dodaje także, że polscy
powstańcy od tych figur rozpoczynali swoją tułaczkę, widzimy to choćby w
obrazach Grottgera.
Kapliczki to były również miejsca, w których zbrodniarzom i... pannom
źle się prowadzącym wymierzano karę. Miało to miejsce na Podkarpaciu, w
okolicach Dukli.
Jednak kapliczki wznoszono przede wszystkim jako wota, błaganie o
łaskę i dziękczynienie za łaski doznane. Stawiano je w polach, by
chroniły płodów ziemi, by odstraszały nieczyste, złe siły. Powstawały w
miejscach nieszczęść i zbrodni, ale także jako szczególny kult patronów,
którzy mogli wspierać ludzi. Stąd święty Florian od pożaru, święty
Nepomucen od powodzi i mostów, święta Rozalia od morowego powietrza...
Lidia Mikołajewska
|