Grali dla Lecha Wałęsy, dla premiera Południowej
Australii Mike'a Ranna, dla konsula RP, dla ambasadora RP, dla gości
parlamentarnych z Polski, oraz dla wielu innych dostojnych gości tak z
Polski, jak i z Australii...
Zbliżają się „Andrzejki” – niezwykle popularna data w kalendarzu
polskim. Kojarzą się one z rozrywką zabawą, żartami, laniem wosku itp.
Jest to jedna z ostatnich okazji w roku, by się dobrze pobawić. Jak
wiadomo potem to już okres adwentu oraz święta, które obchodzimy
bardziej rodzinnie niż towarzysko.
W tym roku w Domu Polskim w dniu 27 listopada
odbędzie się „Bal Andrzejkowy”, na którym grać będzie zespół „aPL.AUs”.
Z tej to właśnie okazji przeprowadziliśmy rozmowę z Zygmuntem Mosiem.
Jest publiczną tajemnicą, że jest on duszą zespołu pełniąc w nim
obowiązki szefa muzycznego oraz administracyjnego.
A oto skrót naszej rozmowy:
W krótkim czasie staliście się bardzo lubianym i
popularnym zespołem wśród Polonii adelajdzkiej. Mówi się o was dużo i
dobrze.
— Jeśli tak jest to bardzo nas to cieszy. Znaczy to
po prostu, że trafiliśmy właściwie z doborem repertuaru, że istniało
zapotrzebowanie na właśnie tego rodzaju muzykę i zespół.
Od lewej: bracia Mariusz i Janusz Strzelbiccy, Agata Kwiatkowska i Zygmunt Moś
Powiedz proszę, kto występuje w zespole.
— Bracia Mariusz Strzelbicki i Janusz Strzelbicki i
Agata Kwiatkowska, która współpracuje z nami od roku.
Kiedy powstaliście?
— Ponad trzy lata temu. Jak to często bywa
zadecydował przypadek. Spotkaliśmy się przy okazji robienia oprawy
muzycznej do kabaretu z okazji 45-lecia istnienia Teatru Starego.
Rodzice Mariusza i Janusza namówili ich, by wzięli oni udział w tym
programie.
W ten sposób zetknąłem się z nimi bezpośrednio.
Znaliśmy się już wcześniej, ale jakoś nasze drogi były rozbieżne. Grali
oni uprzednio z innymi zespołami, a ostatnio z Mieciem Kosmalskim. Ich
współpraca z Mietkiem zaowocowała między innymi wydaniem popularnego
dysku „Do domu daleko” z piosenkami Mietka.
Ja zaś kilka lat temu występowałem w zespole
„miniMAX”, w którym zadebiutowałem jako wykonawca i któremu zawdzięczam
to, że w ogóle oswoiłem się ze sceną.
Pamiętam, pamiętam. Ukazał się nawet wtedy w
jednym z numerów „Panoramy” wywiad z zespołem „miniMAX”, to znaczy z Ewą
Paradowską, Ryszardem Ziółkiem oraz z Tobą.
— No właśnie. Ale potem była przerwa w mojej
działalności – głównie względy zdrowotne – i dopiero kabaret Teatru
Starego zmobilizował mnie do wznowienia romansu z muzyką. Bezpośrednią
winę za to ponosi zresztą moja niezrównana i ukochana małżonka Basia, z
powodu której podjąłem się współpracy z teatrem. No i tak się to
zaczęło...
Macie ciekawą i oryginalną nazwę. Możesz zdradzić
jak do niej doszło?
— Przyznam nieskromnie, że ponoszę całkowitą winę za
tę nazwę. Chcieliśmy przy doborze nazwy zdecydować się na coś takiego,
co by wskazywało na nasze polskie pochodzenie, ale także by szło to
trochę dalej – pokazywało też nasz fakt akceptacji australijskiej części
naszych życiorysów. Stąd więc pomysł na zastosowanie międzynarodowego
kodu państw: Polska – PL oraz Australia – AU. Wystarczyło potem tylko
trochę pożonglować wyobraźnią, by powstała nazwa dość chyba zgrabna i
chwytliwa, a przy tym bardzo na czasie, bo znalazła się w niej nawet
kropka internetowska – synonim nowoczesności!
Wspólny występ z zespołem „Bayer Full”
Nazwa jest bardzo dobra, choć sprawia wielu
osobom kłopoty z jej szczególną pisownią. Nawet ja się jeszcze mylę. Mam
jednak wrażenie, że coraz więcej ludzi oswoiło się już z tą nazwą. Jest
to niewątpliwie oznaką waszej rosnącej popularności. Powiedz nam, dla
kogo graliście?
— Graliśmy dla Lecha Wałęsy, dla premiera Południowej
Australii Mike Ranna, dla konsula RP, dla ambasadora RP, dla gości
parlamentarnych z Polski, oraz dla wielu innych dostojnych gości tak z
Polski, jak i z Australii. Ale przede wszystkim cieszy nas fakt, że
daliśmy się poznać szerokiej publiczności polonijnej w Adelajdzie.
Występowaliśmy bowiem na kilku znaczących uroczystościach: Kabaret z
okazji 45-lecia Teatru Starego, 50-lecia Domu Kopernika, 30-lecia Domu
Polskiego, Bankiet Dożynkowy 2003, Dożynki 2003. Bawiliśmy też Polonię
adelajdzką przy okazji kilku zabaw i balów, jak na przykład imprezy
organizowane przez zaprzyjaźniony Teatr Stary w Adelajdzie, a także
Sylwester 2003, na którym graliśmy wspólnie z przybyłym z Polski
zespołem „Bayer Full”. Była też nasza własna „Majówka”, która miała
miejsce 1 maja 2004.
Doprawdy imponujący zestaw imprez jak na krótki
okres istnienia zespołu. A co gracie?
— Staramy się grać wszystko to, co się ludziom
podoba. Pracujemy intensywnie nad ciągłym wzbogacaniem repertuaru.
Koncentrujemy się przy tym głównie na muzyce polskiej, gdyż właśnie
środowisko polonijne jest naszym głównym odbiorcą. Naszym zamiarem od
początku istnienia było uprawianie tzw. muzyki popularnej. Rozumiemy, że
właśnie na taką muzykę istnieje spore zapotrzebowanie wśród naszej
Polonii. Staramy się zadowolić każdego odbiorcę – tego młodszego, ale i
również tego z pewnym doświadczeniem życiowym. Dlatego gramy muzykę
polską z lat 60-tych, 70-tych, 80-tych, ale także późniejszą również tę
najnowszą. A więc piosenki z repertuaru takich zespołów jak: „Czerwone
Gitary”, „Breakout”, „Czerwono-Czarni”, „Niebiesko-Czarni”, ale także
„Lady Pank”, „Lombard”, „De Mono”, „Budka Suflera”. Odważyliśmy się
nawet na prezentowanie najnowszych polskich piosenek z repertuaru takich
zespołów jak „Golec uOrkiestra”, „Brathanki”, „Blue Cafe”, „Wilki”.
Śpiewamy też piosenki Niemena, Kayi i Bregovica, Maryli Rodowicz,
Krawczyka, Rynkowskiego, Edyty Górniak itp. Jednym słowem mamy w
repertuarze szeroki zestaw piosenek trafiających do najszerszego grona
słuchaczy.
Czy śpiewacie tylko po polsku?
— Nic dalszego od prawdy. Połowę naszego bardzo
bogatego repertuaru stanowią utwory zagraniczne: angielskie, włoskie,
francuskie, latyno-amerykańskie, greckie, nawet arabskie! Gramy to,
czego sobie zażyczy odbiorca, czyli nasza publiczność.
Muzyka to nasze hobby
Czy muzyka to wasz zawód?
— Nie, nikt z nas nie jest muzykiem z wykształcenia.
Traktujemy to jako wspaniałe hobby. Na dobrą sprawę to zastanawiam się
czasem, jak to jest możliwe, że doradca finansowy, architekt oraz
wykładowca mogli utworzyć zespół muzyczny! Widocznie mamy odrobinę
talentu...
Uznanie publiczności by o tym świadczyło. Zdradź
nam jakie są wasze najbliższe plany?
— W odpowiedzi na znaczne zainteresowanie naszymi
występami zaczęliśmy myśleć w kategoriach trochę bardziej
dalekowzrocznych. Stąd pomysł, by zacząć organizować coś cyklicznie, o
co nas usilnie proszono. Mamy pomysł na trzy imprezy w roku, i na tej
liczbie myślę poprzestaniemy, by się nie przejeść publiczności.
Czy możesz zdradzić jakie to są imprezy?
— Oczywiście, z wielką chęcią. A więc przede
wszystkim „Bal Andrzejkowy”, który chcemy organizować każdego roku w
ostatnią sobotę listopada w Domu Polskim. Następnie „Bal Karnawałowy” w
ostatni weekend karnawału, również w Domu Polskim. W przyszłym roku
wypada to 12 lutego. No i „Majówka” w Domu Kopernika w końcu kwietnia,
co w przyszłym roku będzie w sobotę 30 kwietnia. Każda z tych imprez w
zamierzeniu ma być imprezą coroczną. Chcielibyśmy bardzo, by wszyscy
nasi zwolennicy z góry wiedzieli kiedy zaplanować sobie spotkanie z
nami, by się wspólnie dobrze zabawić, pożartować no i pośpiewać.
A tegoroczny Sylwester?
— Tak się składa, że mieliśmy wcześniejsze
zobowiązania sylwestrowe i nie mogliśmy tym razem skorzystać z
propozycji grania na Sylwestra w Domu Polskim. Zresztą nasz kalendarzyk
imprez na przyszły rok szybko się zapełnia. Mamy kilka imprez bardziej
prywatnych - na przykład wesela.
Podczas swych występów próbujecie jak słyszę
rozśpiewać uczestników waszych imprez.
— Chcielibyśmy bardzo, by nam się to udało. Tradycja
wspólnego śpiewania trochę nam jak gdyby wygasła w okresie dyskotekowym.
Dlatego też powzięliśmy inicjatywę zachęcenia publiczności do śpiewania
razem z nami. W tym celu na przykład rozdajemy i rozdawać będziemy na
naszych zabawach teksty popularnych refrenów, by ułatwić wszystkim
chętnym wspólne z nami śpiewanie. Kto wie, może w ten sposób wyłowimy
jakieś nowe talenty? Regularnie też zapraszamy innych wykonawców na
scenę. Na przykład występowali już z nami między innymi Basia
Czemiakiewicz, Ewa Paradowska, Małgorzata Masiewicz, Danuśka Bartak,
Justyna Dudek, Marian Gawęda, Marek Markowski, Wojtek Młotkowski, Mietek
Kosmalski, Grzegorz Koterski. Zamierzamy kontynuować tę tradycję. „Bal
Andrzejkowy” przyniesie nam kolejną niespodziankę również i w tym
zakresie. Ale nie zdradzę co i kto. Jednym słowem staramy się wciągnąć
do wspólnej zabawy jak najszersze grono ludzi. Sądząc z odgłosów, jakie
do nas dochodzą, bardzo się to naszej publiczności podoba.
W Adelaide popierają nas prywatnie i służbowo
Kto was popiera?
— Przede wszystkim nasze najbliższe rodziny. Bez ich
ofiarnej pomocy, cierpliwości i wyrozumienia niewiele byśmy zdziałali. A
więc Halinka i Edek Strzelbiccy dumni rodzice Mariusza i Janusza, którzy
od kilku lat udzielają nam swego locum na przeprowadzanie prób oraz
pomagają w organizacji naszych imprez. Asia i Daria – żony Mariusza i
Janusza – służą nam pomocą w miarę swych możliwości. Mają je zresztą
trochę ograniczone – wychowują nową kadrę artystów – mamy nadzieję
następców zespołu „aPL.AUs”. Mojej małżonce Basi należy się szczególne
wyróżnienie: robi po prostu wszystko, co trzeba w danej chwili, poza
graniem i śpiewaniem, co łaskawie pozostawia już nam. Począwszy od
noszenia ciężkiego sprzętu, poprzez przygotowanie naszych strojów,
rekwizytów, dekorację sali, sceny, organizację imprez... W dodatku stara
się nas uwiecznić nagrywając video z większości naszych występów. Jest
naszym najwierniejszym kibicem, autorką wielu pomysłów, ale też
najsurowszym krytykiem. Potrafi nas czasem zmrozić swymi uwagami, gdy
jej się coś nie podoba. A robi to również podczas występu! Mimo to
stwierdzam z przekonaniem, że bez jej bezgranicznego wsparcia naprawdę
nie mógłbym tego na dłuższą metę kontynuować.
A inne osoby czy instytucje?
— Przede wszystkim Teatr Stary z Marianem Gawędą.
Marian od samego początku w nas wierzył. Mam nadzieję, że się nie
przeliczył. Popiera nas prezes Domu Kopernika Ryszard Chaustowski,
który zaryzykował własną głową zapraszając nas na obchody 50-lecia. Od
tej pory jest naszym zwolennikiem. Pan Tadeusz Kącki, który
zdecydował się na nasz zespół przygotowując zeszłoroczne Dożynki i
Bankiet z Lechem Wałęsą i który od tej pory bardzo nas ceni. No i prezes
Domu Polskiego Jerzy Syrek, z którym rozpoczęliśmy współpracę od
momentu obchodów 30-lecia Domu Polskiego, a którą mamy nadzieję
kontynuować jeszcze przez wiele, wiele lat.
Cóż, pozostaje mi chyba życzyć wam dalszych
sukcesów i kompletów publiczności, a polonii adelajdzkiej wielu
wspólnych imprez z zespołem „aPL.AUs”.
— Bardzo dziękuję w imieniu zespołu. Zapraszamy
bardzo serdecznie na nasze imprezy wszystkich naszych zwolenników, zaś
tych, którzy nas jeszcze nie słyszeli, zachęcamy do zapoznania się z
naszym zespołem choćby przy najbliższej okazji – „Balu Andrzejkowego”.
Myślę, że nikogo nie zawiedziemy. Do zobaczenia na naszych imprezach!
Rozmawiała Anna Wiktorzak
|